Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia pokonała Wisłę Kraków 2:1. Bramka "Franka"

Wojciech Batko, Białystok
Paweł Brożek (przy piłce) już w czwartej minucie uszczęśliwił gości, ale ci stracili bramkę po minucie, a jeszcze przed przerwą dobił ich "Franek"
Paweł Brożek (przy piłce) już w czwartej minucie uszczęśliwił gości, ale ci stracili bramkę po minucie, a jeszcze przed przerwą dobił ich "Franek" maks michalczak/www.wisla.krakow.pl
Jagiellonia Białystok pokonała Wisłę Kraków. Pierwszą bramkę dla gospodarz strzelił Tomasz Frankowski, który jest legendą krakowskiego klubu. Czerwoną kartkę zobaczył z kolei Mariusz Pawełek.

Ligowe kontakty piłkarzy Jagiellonii z Wisłą datują się - z przerwami - od 1985 roku. Jednakże białostocka drużyna, będąc gospodarzem, nigdy jeszcze nie wygrała z "Białą Gwiazdą" w ekstraklasie. Triumfowała natomiast pod Wawelem (1:0), na inaugurację sezonu 1988/89. Walczyła więc wczoraj nie tylko o kolejne punkty w bieżącym sezonie, ale także o historyczny sukces w gospodarskich, ekstraklasowych bojach z 12-krotnym mistrzem Polski.

Ambicje Jagiellonii, w połączeniu z bojowym nastawieniem krakowian, przyniosły więc zaskakujący początek spotkania. Zespoły "rzuciły się" bowiem na siebie niczym zgłodniałe drapieżniki. A dodatkowo, w minutach 4 i 5, bramkarze solidarnie skapitulowali.

Najpierw cieszyli się wiślacy, kiedy Żurawski (ostatnie podanie) i Paweł Brożek (celna "główka") konkretem w postaci gola zakończyli długą wymianę piłki. Przy okazji - "Brozio" przymierzył wedle zasady "skąd przyszła, tam poszła", czyli futbolówkę podaną z prawej flanki posłał w prawy róg. W takich okolicznościach radykalnie spada prawdopodobieństwo skutecznej interwencji bramkarza...

Wymarzone otwarcie? Niestety, tylko na kilkadziesiąt sekund. O ile jednak trafienie wiślaków poprzedziła solidnie przygotowana akcja, to o wyrównaniu przez "Jagę" w największym stopniu przesądził błąd jednostki. W tym wypadku Clebera, który "urwał się", czyli nie trafił w piłkę, a miał ją tylko(?) wyekspediować z pola karnego. Ten błąd (bardziej wielbłąd - jak zapewne powiedziałby Jan Tomaszewski...) wywołał krótką, acz bezwzględną lawinę kolejnych. Cikos dał dośrodkować Lacie, nie zaopiekowano się też Grosickim i celna "główka" chyżego napastnika okazała się już być formalnością.

Gdyby Cleber wiedział wtedy, co jeszcze go spotka, to zapewne poprosiłby o zmianę... Cóż, im dalej w las, tym było gorzej. M.in. zmusił Cikosa do ekwilibrystyczno- rozpaczliwego wybijania piłki oraz podniósł Bunozie poziom ciśnienia krwi do stanu alarmowego, gdyż temu ostatniemu przyszło interweniować praktycznie na linii bramkowej.

Najgorsze nastąpiło w 42 min, kiedy chcąc powstrzymać szarżującego Frankowskiego, zamiast kontaktu z piłką "starł się" z nogami snajpera. A że działo się to w polu karnym, sędzia musiał wskazać na "wapno". Minutę później pan Tomasz skierował futbolówkę do siatki, strzelając Wiśle swojego pierwszego gola w karierze. Do tej pory, jak mówił, miał w meczach przeciwko "Białej Gwieździe" pół szansy snajperskiej. Nadarzyła się jednak cała i od razu padła bramka - co klasa, to klasa.

W tych okolicznościach oczywistym było, że Wisła musi nie tyle przyspieszyć (tempo gry było obustronnie wysokie), co stać się konkretniejszą w swoich ofensywnych poczynaniach. Niewiele bowiem wynikało z procentowej przewagi w posiadaniu piłki, gdyż m.in. nie przekładała się na stwarzanie sobie okazji strzeleckich.

Taka taktyka była jednak przysłowiową wodą na młyn gospodarzy. Wyjątkowo dobrze czujących się w kontrataku. Raz po raz więc wiślacy nękani byli tymi właśnie akcjami. W 60 min nie tyle mogło, ile powinno być 3:1 - Grosicki tak się jednak rozochocił w dryblingu, że kiedy zdecydował się na strzał, został zablokowany i wywalczył tylko kornera.

Nawet jednak będąc (nazbyt często) "pod planem" przyjezdni mogli doprowadzić do wyrównania. W 70 min, ale w sytuacji sam na sam Małecki jakby nie próbował "szukać rogu", tylko przymierzył piłką w Sandomierskiego. A mówimy o szansie zwanej tzw. setką...
Jakby mało było uchybień, w 74 min czerwono przed oczami zrobiło się Pawełkowi, gdyż w tzw. akcji ratunkowej (przed polem karnym) powalił na murawę mijającego go Grosickiego. Wolno przypuszczać, że właśnie wtedy gospodarze tak naprawdę do końca uwierzyli, że mogą wreszcie pokonać Wisłę u siebie w konfrontacji na poziomie ekstraklasy.

Choć mogło do tego nie dojść, gdyż w 6 minucie przedłużonego czasu gry Paweł Brożek skierował piłkę w słupek! Ale taki strzał jest przecież niecelny, całe Podlasie miało więc wczoraj swój wielki dzień.

Jagiellonia Białystok - Wisła Kraków 2:1 (2:1)
Bramki: Grosicki 5, Frankowski 43 karny - Paweł Brożek 4.
Sędziował: Robert Małek (Zabrze).
Żółte kartki: Lato - Cleber, Bunoza, Kirm,Małecki.
Czerwona kartka: Pawełek
Widzów: 6000.
Jagiellonia: Sandomierski 4 - Kijanskas 3, Skerla 3, Cionek 3, Norambuena 3 - Kupisz 3 (56 Kascelan), Hermes 4, Grzyb 3, Lato 4 - Grosicki 4 (84 Ncube), Frankowski 4 (69 Burkhardt). Trener: Michał Probierz.
Wisła: Pawełek 0- Cikos 3, Cleber 1, Bunoza 3, Palić 3 - Sobolewski 3, Wilk 3 (66 Kirm) - Rios 3 (76 Kurto), Żurawski, 3 Boguski 3 (55 Małecki) - Paweł Brożek 3. Trener: Robert Maaskant.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jagiellonia pokonała Wisłę Kraków 2:1. Bramka "Franka" - Skawina Nasze Miasto

Wróć na skawina.naszemiasto.pl Nasze Miasto