Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Atomowi komandosi Ryvu na wojnie z rakiem. Firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne są jak producenci precyzyjnej broni

Marek Długopolski
Marek Długopolski
- Firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne są jak producenci precyzyjnej broni, dzięki której armia lekarzy może wygrywać jedną bitwę po drugiej, zwalczać jeden typ nowotworu po drugim - mówi PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI, prezes zarządu Ryvu Therapeutics
- Firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne są jak producenci precyzyjnej broni, dzięki której armia lekarzy może wygrywać jedną bitwę po drugiej, zwalczać jeden typ nowotworu po drugim - mówi PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI, prezes zarządu Ryvu Therapeutics Ryvu Therapeutics
- Jeżeli dopisze nam szczęście naukowe, to stworzymy coś fajnego dla pacjentów i staniemy się dumą polskiej gospodarki - mówi PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI, prezes zarządu Ryvu Therapeutics
PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI: - W tej chwili na pokładzie naszych czterech firm - Ryvu, Selvity, Ardigenu i NodThery - jest 1200 osób, z tego wiele ze stopniem
PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI: - W tej chwili na pokładzie naszych czterech firm - Ryvu, Selvity, Ardigenu i NodThery - jest 1200 osób, z tego wiele ze stopniem naukowym doktora Ryvu Therapeutics

- „CDK8 to kinazowa podjednostka kompleksu mediatora, którego rolą w komórkach jest regulacja transkrypcji”. Cytat ten dobitnie świadczy o wielce skomplikowanej materii, którą zajmuje się Ryvu Therapeutics. O czym mowa?

- Kinaza CDK8 to enzym, czyli rodzaj białka, który reguluje transkrypcję, czyli przepisywanie DNA na RNA. Wchodzi on w skład tak zwanego mediatora, a więc kompleksu kilkunastu białek, których zadaniem jest regulowanie procesu ekspresji genów. Jeśli uda nam się zahamować aktywność tego białka, to spodziewamy się, że w niektórych procesach nowotworowych będziemy mogli zastymulować przekształcanie niedojrzałych komórek układu krwiotwórczego w dojrzałe krwinki.

ZOBACZ „STREFĘ BIZNESU MAŁOPOLSKA"

- To znaczy?
- Chodzi o to, aby w szpiku kostnym, a później we krwi, nie było komórek wadliwych. Dzięki temu krew pacjentów chorych na przykład na ostrą białaczkę szpikową zawierałaby więcej białych i czerwonych krwinek, płytek krwi, a mniej wynaturzonych komórek krwi, czyli tak zwanych blastów. To jeden z mechanizmów działania.

- A drugi?
- Zabijanie wspomnianych wcześniej blastów. I w jednym, i drugim przypadku chodzi o ich usunięcie z organizmu. Z jednej strony mamy aktywność, która stymuluje powstawanie zdrowych krwinek pacjenta, a z drugiej strony eliminację potencjalnych krwinek wadliwych.

- Ryvu koncentruje się w tej chwili na „odkrywaniu i rozwoju innowacyjnych, małocząsteczkowych związków chemicznych o potencjale terapeutycznym w onkologii”. Badania te niosą nadzieję chorym na raka?
- Tak. Jednak trzeba pamiętać, że walka z nowotworami to nie bitwa, a wojna, która toczy się na wielu różnych nieoczywistych frontach.

- Dlaczego tak się dzieje?
- Nowotwory są jak ludzie, różnią się od siebie. Nieco upraszczając, można powiedzieć, że nie ma dwóch takich samych nowotworów. Dlatego też firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne są jak producenci precyzyjnej broni, dzięki której armia lekarzy może wygrywać jedną bitwę po drugiej, zwalczać jeden typ nowotworu po drugim, a czasami nawet pomagać pacjentowi po pacjencie, bo mamy już w arsenale leki produkowane pod konkretnego chorego.

- Do końca wojny wciąż jednak daleko?
- Tak. Potrafimy już wygrywać z niektórymi nowotworami, np. osoby z przewlekłą białaczką szpikową mogą przeżyć nawet kilkadziesiąt lat. Ale są też takie nowotwory, np. rak trzustki, gdzie tylko około 20, 30% pacjentów przeżywa rok od diagnozy. Dlatego, wprowadzając nowy lek, chcemy sprawić, aby pacjenci, którzy są chorzy na dany rodzaj raka, mogli cieszyć się życiem o 3, 6, może 12 miesięcy dłużej niż w terapiach do tej pory dostępnych. W niektórych przypadkach ten okres udaje się wydłużyć nawet do kilku lat.

- I to jest sukces?
- Tak. To daje bowiem nadzieję na wydłużenie życia, a czasem na zastosowanie kolejnego, nowo wynalezionego leku, potem następnego... W ten sposób pacjenci mają szansę na przedłużenie życia nawet o kilka, kilkanaście lat. Niekiedy udaje się w ten sposób doczekać do chwili, gdy pojawi się lek całkowicie eliminujący ten rodzaj nowotworu. Niestety, nie we wszystkich typach nowotworów udało się taki przełom osiągnąć.

- Czy jest więc szansa na wynalezienie leku na wszystkie rodzaje raka?
- Niestety, na bazie dostępnych obecnie technologii dzisiaj sobie tego raczej nie wyobrażamy. Nie potrafimy stworzyć jednego magicznego srebrnego pocisku, którym pokonamy wszystkie rodzaje nowotworów. To walka z upartym i przebiegłym przeciwnikiem na wielu polach. Dodam od razu, że na wielu frontach ten pojedynek wygrywamy. Wspomnę tylko, że śmiertelność na nowotwory spada, ale tylko o 1% rocznie. W ciągu ostatnich 25 lat udało się zmniejszyć śmiertelność na nowotwory o 25%.

- Czyli jednak jest szansa na wygranie wojny z nowotworami?
- W tym tempie powinniśmy ją wygrać za około 100 lat. Nam jednak chodzi o to, aby tę wojnę wygrać dużo szybciej, aby uchronić przed przedwczesną śmiercią jak najwięcej osób.

- W jaki sposób Ryvu wybiera miejsce bitwy, a zarazem pole nadziei dla pacjentów?
- Zwykle czynimy to, wybierając określony rodzaj białka - już opisanego albo zidentyfikowanego w naszych laboratoriach. To tak zwana selkacja albo odkrywanie targetów, czyli celów białkowych. Poszukujemy białek, których działanie jest zaburzone w pewnych typach nowotworów.

- Jak je identyfikujecie?
- Przede wszystkim patrzymy na tzw. niezaspokojone potrzeby medyczne pacjentów. Szukamy takiego białka, które występuje w różnych typach raka, a jednocześnie wiemy, że proces nowotworowy jest związany z aberracją aktywności tego białka. Gdy je odnajdziemy, wiemy, że z jednej strony będziemy mogli pomóc wielu pacjentom, a z drugiej strony regulując jego aktywność - hamując ją lub stymulując - będziemy mieli duży wpływ na cały proces nowotworowy. Ważną sprawą, o którą nam chodzi, jest też znajomość struktury chemicznej wpływającej na trójwymiarowy kształt danego białka. W ten sposób bowiem możemy w nim odnaleźć takie miejsce, w które możemy wysłać naszą broń, a więc lek, nad którym pracujemy. Mówiąc wprost, w projektowaniu leków chodzi nam o znalezienie odpowiedniej cząsteczki do „naszego” białka.

- Dlaczego to takie skomplikowane?
- Nasza cząsteczka chemiczna, składająca się z kilkunastu, kilkudziesięciu atomów, musi idealnie trafić w swego rodzaju „kieszeń” białka składającego się z kilkunastu tysięcy atomów…

PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI: - Nie potrafimy jeszcze stworzyć jednego magicznego srebrnego pocisku, którym pokonamy wszystkie rodzaje nowotworów
PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI: - Nie potrafimy jeszcze stworzyć jednego magicznego srebrnego pocisku, którym pokonamy wszystkie rodzaje nowotworów Ryvu Therapeutics

- Jeśli traficie perfekcyjnie?
- To aktywność białka zahamuje lub przyspieszy. W ten sposób powstrzymamy proces nowotworowy lub go zahamujemy.

- Dwa Wasze projekty - RVU120 i SEL24 - znajdują się w fazie badań klinicznych. Jaki to etap?
- Prace nad każdym z tych projektów rozpoczęliśmy ponad 10 lat temu. SEL24 trafił do badań klinicznych w 2017 roku, a RVU120 w 2019 roku. Obydwa projekty w przyszłym roku znajdą się w drugiej fazie badań klinicznych. Jeżeli się zakończą pozytywnie, to wtedy może dojść do rejestracji leku, a tym samym dopuszczenia jego stosowania w regularnym leczeniu, a nie w badaniach.

- Co to oznacza dla pacjentów, np. w przypadku RVU120?
- Pacjenci, u których zdiagnozowano nawrotową ostrą białaczkę szpikową, przeciętnie żyją około 6 miesięcy. Jeżeli udałoby nam się wydłużyć ich życie, dzięki RVU120, przeciętnie do 12 miesięcy to byłby to bardzo duży sukces. W ten bowiem sposób mieliby szansę doczekać do czasu wynalezienia następnego leku, który da im kolejne lata życia, a być może szansę na całkowite wyleczenie. W przypadku mielofibrozy, a więc grupy rzadkich nowotworów krwi, charakteryzujących się zwłóknieniem szpiku kostnego i produkcją krwinek w śledzionie, możemy z kolei sprawić, że pacjenci zaczną produkować krew w normalny sposób. Nie będą mieli powiększonej wątroby i śledziony. Nie będą się czuli osłabieni, nie będą chudnąć 10 czy 20 kg.

- A SEL24 jaki typ raka zwalcza?
- W nowym badaniu drugiej fazy będziemy celowali w chłoniaki, czyli nowotwory układu odpornościowego. Pacjenci, którzy wyczerpią opcje leczenia chemioterapią, rytuksymabem czy przeciwciałami bispecyficznymi celującymi w białka CD20 czy CD30 w monoterapii albo w terapii skojarzonej, potencjalnie mogą uzyskać szansę na dłuższą stabilizację choroby. To również oz-nacza szansę na doczekanie przez pacjenta na kolejny lek, być może eliminujący chorobę.

- Ryvu rozwija również badania nad lekami, które mogłyby pobudzić organizm, a właściwie jego układ odpornościowy, nie tylko do rozpoznania „wroga”, ale także jego wyeliminowania. Co trzeba zrobić i czy jest możliwe, by organizm sam pokonał groźnego przeciwnika?

- Mamy kilka sposobów walki z nowotworami. Najlepszy z nich to oczywiście pozbyć się nowotworu przez jego wycięcie. Wydaje się to proste i nieskomplikowane. Nie zawsze jednak taka operacja się udaje, bo mamy do czynienia np. z nowotworami, które są powrastane w zdrowe tkanki albo przerzucają się do innych miejsc organizmu, albo z nowotworami krwi, która krąży po całym organizmie. Poza tym nie da się wyciąć każdej komórki. Mamy też radioterapię - jednak i ona nie zawsze jest skuteczna. Terapie celowane to takie, które mogą dotrzeć do wszystkich miejsc w organizmie, jak np. chemioterapia, ale mają uderzać w komórki chore, a oszczędzać zdrowe… I dlatego większość projektów, nad którymi pracują naukowcy w naszych firmach, dotyczy tzw. terapii celowanych.

- Na czym one polegają?
- Chodzi o to, aby zahamować lub stymulować aktywność białka, które jest zaburzone w chorych komórkach, a nie jest zaburzone w zdrowych.

- Mamy też immunoterapię…
- To nie jest bezpośrednie zabijanie komórek nowotworowych, a stymulowanie odpowiedzi immunologicznej organizmu. Można powiedzieć, że to „namawianie” komórek układu odpornościowego pacjenta, aby same zajęły się zwalczaniem nowotworu. Mamy takie terapeutyki, jak na przykład inhibitory punktów kontrolnych typu Keytruda czy Opdivo. Dają one szansę na długoterminowe leczenie nawet 30 proc. tych pacjentów, którzy wcześniej umierali. Teraz, dzięki tym lekom, chorzy na raka długoterminowo przeżywają. Są również szczepionki z modyfikowanym RNA, czyli takie, jakie na przykład wykorzystano w szczepionkach na COVID. I mamy wreszcie stymulowanie poszczególnych białek związanych z odpowiedzią układu immunologicznego, takimi jak na przykład białko STING. W tym przypadku naszym zadaniem nie jest zahamowanie tego białka, tylko pobudzenie jego aktywności. Dzięki temu układ odpornościowy pacjenta sam zwalcza nowotwór. I robi to bardziej skutecznie, niż gdyby nie został pobudzony przez naszą cząsteczkę.

- To najlepszy sposób walki z komórkami rakowymi?
- Najlepszym sposobem walki z nowotworem jest silny pacjent. Gdy nasz organizm jest silny, może często sam wyeliminować komórki z uszkodzonym DNA, a więc mogące być potencjalnym zarzewiem nowotworu, a w każdym ciele one cały czas powstają. Najlepszym przykładem tego procesu jest schodzenie skóry po opalaniu - każdy może zobaczyć, jak w praktyce wygląda walka naturalnych procesów biologicznych człowieka z potencjalnym nowotworem.

- Czy da się zamienić „zimne” guzy w „gorące”, podatne na leczenie?
- Guzy zimne to takie guzy, wokół których nie ma aktywnych komórek układu odpornościowego. Zadaniem leków, które celują w białko STING, jest zamiana nowotworów zimnych w gorące. Chodzi tu o to, by guz został otoczony przez komórki układu odpornościowego, co uniemożliwi mu maskowanie się. Gdy więc tylko komórki te zobaczą takiego intruza - oczywiście jeśli będzie ich odpowiednia ilość - to istnieje bardzo duża szansa, że go „zjedzą”.

- Czym jest syntetyczna letalność?
- Letalność to taki termin z biologii, który opisuje zjawisko zachodzące w komórce, oznaczające jednoczesne zaburzenie dwóch lub więcej genów, powodujące śmierć komórki, a niekiedy nawet organizmu. Mechanizm ten możemy również wykorzystać w projektowaniu leków onkologicznych - jeżeli w komórce zdrowej zahamujemy jedno określone białko, to komórka przeżyje, gdyż proces, który jest konieczny do dalszej egzystencji, może być przejęty przez inne białko. Natomiast w komórce chorej, w której to inne białko jest też zmutowane - jeżeli zahamujemy to drugie białko - to zaburzymy obydwa sposoby realizacji procesu życiowego i wtedy komórka nowotworowa umrze.

- Czy takie firmy, jak Ryvu czy Selvita mogą na rynku działać samodzielnie, czy muszą współpracować z innymi?
- Wydaje mi się, że na takim etapie, na jakim obecnie jesteśmy, jeszcze nie możemy samodzielnie wprowadzić leku na rynek. Chodzi o to, że koszty badań i prac nad rozwojem leku sięgają nawet kilkuset milionów dolarów. Taki kapitał można więc teoretycznie pozyskać na Giełdzie Papierów Wartościowych, ale na dzisiaj jest to raczej mało realne ze względu na duże ryzyko niepowodzenia. Drugą opcją jest zawarcie partnerstwa z potężną firmą farmaceutyczną i niejako podzielenie się z nią nie tylko potencjalnym zyskiem, ale także ryzykiem oraz kosztami finansowania projektu. Dzięki tej kooperacji, w chwili gdy lek zostanie dopuszczony na rynek, automatycznie zyskujemy również dostęp do globalnej sieci dystrybucji. Przykładowo włoska firma Menarini, z którą rozwijamy SEL24, jest obecna w ponad 100 krajach świata. Być może kiedyś w Polsce narodzą się takie firmy jak niemieckie Merck czy Bayer. Jednak nie stanie się to ani w 10, ani w 20 lat. Takie firmy buduje się przez pokolenia - 100, a nawet 300 lat. Zdarzają się wyjątki - jak np. nasz partner BioNTech, który osiągnął globalny sukces w kilkanaście lat, ale startował z doświadczonym zespołem i kapitałem 100 milionów euro.

ZOBACZ „BUSINESS IN MAŁOPOLSKA"

- Ryvu Therapeutics to jedna z najbardziej innowacyjnych polskich firm biotechnologicznych. Aż trudno uwierzyć, że powstała ledwie kilkanaście lat temu. Jak narodził się pomysł?
- Jak to zwykle bywa - z przypadku. Pracowałem w Comarchu i Interii. Pod kierownictwem prof. Janusza Filipiaka nauczyłem się działać w środowisku globalnym, zarządzać zespołami wysoko wykwalifikowanych specjalistów... Odchodząc z Comarchu - już wspólnie z Bogusławem Sieczkowskim - postanowiliśmy założyć własną firmę w Krakowie.

- Dlaczego akurat w Krakowie?
- Tu jest nasza rodzina, tu są nasze korzenie. Poza tym chcieliśmy działać ze specjalistami. Zamierzaliśmy się bowiem zająć czymś, co będzie w miarę sensowne gospodarczo, zapewni nam stabilność finansową, będzie branżą przyszłościową i przydatną dla ludzkości. Tak się też złożyło, że wtedy moja mama chorowała na nowotwór…

- To kontakty z lekarzami sprawiły, że skierowaliście Panowie wzrok w kierunku biotechnologii?
- Myślę, że tak. Postanowiliśmy zbudować jedną z pierwszych w Polsce firm biotechnologicznych. Dzięki sprzedaży akcji Interii i Comarchu mieliśmy kapitał startowy. Na początek zainwestowaliśmy około 10 milionów złotych.

- Mieliście Panowie pomysł, umiejętności menedżerskie i kapitał. Jak skompletowaliście tak wyjątkowy zespół?
- Nie było to łatwe zadanie, gdyż nie znaliśmy nikogo, kto pracowałby nad innowacyjnymi lekami. Dlatego też musieliśmy włożyć dużo energii w poszukiwanie najlepszych i dobrze rokujących naukowców, namawiając ich jednocześnie do dołączenia do naszej wspólnej wizji świata.

- Historia firmy jest nieco skomplikowana…
- Tak tylko się wydaje. W 2007 roku, wspólnie z Bogusławem Sieczkowskim, założyliśmy Selvitę. W 2019 roku zmieniła ona nazwę na Ryvu. W tym samym 2019 roku założyliśmy również nową firmę, której daliśmy nazwę starej marki. I tak powstała „druga”… Selvita. Można więc rzec, że Ryvu ma 16 lat, a Selvita jest 4-letnim startupem.

PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI: - SEL24 trafił do badań klinicznych w 2017 roku, a RVU120 w 2019 roku. Obydwa projekty w przyszłym roku znajdą się w drugiej
PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI: - SEL24 trafił do badań klinicznych w 2017 roku, a RVU120 w 2019 roku. Obydwa projekty w przyszłym roku znajdą się w drugiej fazie badań klinicznych. Jeżeli się zakończą pozytywnie, to wtedy może dojść do rejestracji leku, a tym samym dopuszczenia jego stosowania w regularnym leczeniu, a nie w badaniach Ryvu Therapeutics

- Z jakiego powodu te zmiany?
- Zrobiliśmy to po to, aby jedna część firmy - Ryvu - mogła skoncentrować się na ryzykownych projektach onkologicznych, czyli takich, które w przyszłości mogą przynieść potencjalnym inwestorom spory zwrot z inwestycji.

- A Selvita?
- Ta firma koncentruje się na obsłudze klientów farmaceutycznych. To bardziej przewidywalny biznes o mniejszym profilu ryzyka niż Ryvu. Dzięki temu na przykład Selvita może dostać kredyt bankowy, a Ryvu zainteresowali się międzynarodowi inwestorzy branżowi, tacy jak np. BioNTech.

- Co dla firmy oznacza wejście na rynek któregoś z tych leków?
- Jeśli jakikolwiek lek Ryvu zostałby dopuszczony do leczenia, to będzie dla nas oznaczało niewyobrażalny sukces. Będzie to olbrzymie osiągnięcie naszych naukowców, którzy praktycznie całe swoje życie poświęcili, aby odkryć coś przydatnego dla ludzkości. To zwieńczenie ich kariery zawodowej i naukowej, ale też osiągnięcie celu pewnej życiowej misji. To również świadomość, że dzięki wieloletniej pracy ratują wiele ludzkich istnień.

- A z punktu widzenia firmy i inwestorów?
- W przypadku inwestorów, którzy do tej pory zainwestowali w naszą spółkę kilkaset milionów złotych, oznaczałoby to bardzo duży zwrot z inwestycji.

- Jak duży?
- Każda firma, która ma pełne prawa do samodzielnie odkrytego przez siebie leku, jest warta miliardy dolarów. I jej wartość rośnie…

- Byłby to również bardzo dobry przykład dla polskich firm!
- To prawda. I nie dotyczyłby tylko firm biotechnologicznych, ale także tych, które działają w branży technologicznej. Oto bowiem to, co narodziło się w głowach naukowców w Krakowie, było rozwijane w naszych laboratoriach we współpracy z polskimi i zagranicznymi szpitalami, okazało się rynkowym przebojem. Byłaby to również olbrzymia zachęta dla pracowników uczelni do rozwoju badań naukowych, a np. dla licealistów do podejmowania studiów chemicznych, biologicznych czy medycznych.

- To także pewien rodzaj misji Ryvu?
- Można tak to nazwać. Chodzi nam o przekształcanie Polski z kraju, w którym produkuje się to samo, co inni, tylko taniej, w innowacyjną gospodarkę, gdzie nasze produkty są lepsze niż te, które robią firmy zachodnie.

- Ile jest takich firm jak Ryvu?
- W Polsce, jako jedynym kraju w tej części Europy, wytworzył się sektor firm biotechnologicznych notowanych na giełdzie. Jeżeli ujmiemy go szerzej, to znaczy dołożymy do niego firmy diagnostyczne, przedsiębiorstwa, które zajmują się urządzeniami medycznymi, to na Giełdzie Papierów Wartościowych takich firm będzie około 30. Natomiast takich, które mają leki w badaniach klinicznych, jest niewiele. Ale 6 lat temu, dopóki nie wprowadziliśmy SEL24 do badań klinicznych, nie było żadnej.

- Budowanie takiej branży nie jest łatwe.
- To prawda. W niektórych przypadkach trwa od kilkudziesięciu do nawet kilkuset lat. Mając, co najmniej kilkadziesiąt lat opóźnienia cywilizacyjnego - do USA czy Niemiec - w tworzeniu tego sektora, szybko tego progu nie przeskoczymy. Ale próbować trzeba… Może takim przykładem dla rodzimych biznesmenów może być branża gier komputerowych, w której Polska jest potęgą, a 30 lat temu ten biznes nie istniał.

- Kiedy będzie można ocenić, że budowa branży technologicznej w Polsce się powiodła?
- Najwcześniej za dziesięć lat. Tyle potrzeba, żeby kilka polskich firm biotechnologicznych wprowadziło swoje innowacyjne leki na światowy rynek.

- Ile osób jest w tej chwili na pokładzie? Kilkanaście lat temu startowaliście w dwie osoby...

- To prawda. Rozpoczynaliśmy z Bogusławem Sieczkowskim. W tej chwili na pokładzie naszych czterech firm - Ryvu, Selvity, Ardigenu i NodThery - jest 1200 osób, z tego wiele z tytułem doktora. Ardigen to największa - w tej części Europy - firma bioinformatyczna, zajmująca się sztuczną inteligencją w badaniach biomedycznych. Natomiast NodThera, która ma siedzibę w Stanach Zjednoczonych, zajmuje się badaniami nad inflamasomem, który może być zastosowany np. w chorobie Parkinsona. Firma ta pozyskała już od międzynarodowych funduszy venture capital ponad 100 milionów dolarów.

- Przed Państwem zatem świetlana przyszłość.
- Przed Selvitą na pewno. To jest dobry, zdrowy biznes usługowy, oparty na kompetencjach świetnych polskich naukowców.

- A przed Ryvu?
- W tym przypadku zrobiliśmy wszystko, co możliwe, aby firmę wyposażyć w takie projekty, które dobrze rokują - zarówno dla pacjentów, jak i inwestorów. Natomiast sukces Ryvu będzie zależał w dużym stopniu od szczęścia. W przypadku B+R sukces jest bowiem nie do końca przewidywalny. To jest trochę tak, jak w przypadku Edisona, który testował powiedzmy 1000 różnych włókien do żarówki. Testował i znalazł, ale równie dobrze mógł nie znaleźć. My również możemy zrobić wszystko, co słuszne i potrzebne, nasi naukowcy mogą oddać firmie całą energię, a wystarczy pomylić się o jeden atom… Zabijemy nowotwór, ale też uszkodzimy daną komórkę. A wtedy może się okazać, że nasz pomysł nie wypali.

- Jeśli więc będą mieli Państwo szczęście...
- Szczęście naukowe… Jeżeli nam dopisze, to stworzymy coś fajnego dla pacjentów i staniemy się dumą polskiej gospodarki. Jeżeli nam to szczęście naukowe nie dopisze, to znajdziemy się na cmentarzysku setek czy tysięcy firm biotechnologicznych z całego świata.

- Czy badania są prowadzone w Krakowie?
- Jeszcze nie. Prowadzimy je w Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, Włoszech, ale też w Warszawie, Toruniu, Kielcach, Wrocławiu i Gdańsku.

- Dlaczego nie w Krakowie?
- Jakoś nie udało nam się jeszcze, mimo wielu prób, nawiązać współpracy z krakowskim środowiskiem lekarskim... Mam jednak nadzieję, że niedługo to się zmieni.

PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI: - Każda firma, która ma pełne prawa do samodzielnie odkrytego przez siebie leku, jest warta miliardy dolarów
PAWEŁ PRZEWIĘŹLIKOWSKI: - Każda firma, która ma pełne prawa do samodzielnie odkrytego przez siebie leku, jest warta miliardy dolarów Ryvu Therapeutics

O Ryvu Therapeutics także w magazynie Business in Małopolska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Atomowi komandosi Ryvu na wojnie z rakiem. Firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne są jak producenci precyzyjnej broni - Dziennik Polski

Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto